Artykuł z 12 lipca 2007 roku.
Książęta William i Harry rzadko udzielają wywiadów. Jednak teraz, z okazji 46. Urodzin księżnej Diany i zbliżającej się 10. rocznicy tragicznego wypadku w paryskim tunelu, zdecydowali się porozmawiać z amerykańskim dziennikarzem telewizyjnym Mattem Lauerem. Całkiem szczerze. O mamie, przyjaciołach, a nawet o dziewczynach.
Czy księciu wypada płakać? Nawet gdy ma 12 lat i właśnie dowiedział się, że jego matka zginęła w obcym kraju w wypadku samochodowym, brytyjski arystokrata musi zachowywać się godnie i powściągliwie? Nieprawda. Książęta William i Harry udowodnili, że wielowiekowa tradycja zimnego wychowu na angielskim dworze odeszła w przeszłość. Są pierwszym pokoleniem w pałacu Buckingham, dla którego łzy, czasem gniew i okazywanie ludzkich uczuć nie są czymś obcym. Podczas wywiadu z gwiazdą amerykańskiej publicystyki Mattem Lauerem mówią bezpośrednio o bólu po stracie matki i niełatwym życiu pod obserwacją prasy. Bo rodacy ich kochają, ale z drugiej strony uwielbiają o nich plotkować i czasem po prostu nie dają im zwyczajnie żyć. Każda wpadka książąt - o jedno piwo za dużo w pubie, zbyt przyjacielski uścisk z fanką, idiotyczne przebranie na maskaradę - wszystko jest rejestrowane przez obiektywy paparazzich. To gniewa, ale ani William, ani Harry nie zamierzają zmieniać trybu życia. Pamiętają, że Diana chciała, by za wszelką cenę pozostali sobą, nie zamykali się przed światem. Walczyła o to, żeby jej synowie żyli normalnie.
Jej zawsze najbardziej zależało na ludziach. Zarówno tych, z którymi pracowała, jak i tych, których uważała za swoich przyjaciół. Interesowała się tym, co się u nich dzieje, w jakim są nastroju. Jeśli akurat mieli gorszy dzień, zawsze znalazła dla nich trochę czasu na rozmowę. Była bardzo silną osobą i mam nadzieję, że nam też trochę tej swojej siły przekazała - wspomina William. - Zawsze najbardziej zasmuca mnie to, że nigdy nie mieliśmy dość czasu, żeby się nią tak naprawdę nacieszyć. Ale wtedy, kiedy mieliśmy szansę być razem, było naprawdę cudownie - dodaje Harry. - Przed kamerami nie zawsze była sobą. Kiedy wokół nie było obcych ludzi, zachowywała się dużo bardziej naturalnie. Ale była całkiem dobrą aktorką. I nie chodzi mi o to, że udawała kogoś innego, tylko z całych sił starała się być jak najbardziej naturalna. Nawet przed obiektywami kamer - mówi Harry.
- Pamiętam, jak jedna z gazet skrytykowała kiedyś jej figurę. Ktoś chyba napisał, że ma cellulit czy coś w tym rodzaju. Jej, która wiele godzin spędzała na siłowni, ciągle była na diecie. Wydaje mi się, że takie krytyki wygłaszane przez kogoś, kto siedzi za biurkiem w redakcji, byłyby trudne do zaakceptowania dla każdej kobiety. Staraliśmy się ją pocieszać i tłumaczyć, że bez względu na to, co piszą, i tak jest najwspanialszą kobietą pod słońcem - wspomina William.
Noc, kiedy pękło niebo
W wywiadzie dla amerykańskiej telewizji NBC nie mogło zabraknąć pytań o noc 31 sierpnia 1997 roku, kiedy w tragicznym wypadku w tunelu Pont de l'Alma w Paryżu zginęła księżna Diana i jej przyjaciel Dodi Al Fayed. Harry miał wówczas 12, a William 14 lat.
- Kiedy ludzie mówią o tym, co się stało, myślą tylko o jej śmierci. Zastanawiają się, co wtedy poszło nie tak, szukają odpowiedzi. Dla mnie to, co się stało tej nocy w tym tunelu, jest zagadką, której nikt nigdy nie rozwiąże. Może dlatego ludzi tak bardzo to inspiruje? Ja sam nigdy nie przestanę się nad tym głowić - mówi Harry. William też rozumie fascynację ludzi tym, co wydarzyło się w tamtą noc, jednak trudno mu zaakceptować to, że media tę historię tak bardzo ubarwiają. - Wszystkie te teorie spiskowe, wszystkie plotki i dywagacje są zupełnie niepotrzebne. Ale to się niestety chyba nigdy nie skończy. Czasem jest trochę spokoju, bo pojawiają się inne sensacje, ale za jakiś czas sprawa wypadku znów powraca. I karmi wyobraźnię - mówi.
Książęta przyznali też, że dla nich te 10 lat od śmierci mamy mijało bardzo, bardzo powoli. - Od czasu kiedy odeszła, nigdy nie było chwili uspokojenia. Jej twarz ciągle żyła na okładkach gazet. Może również dlatego miałem odczucie, że ona wciąż z nami jest? Żyje zarówno w naszej pamięci, jak i we wspomnieniach wielu innych ludzi - mówi Harry. - Jeśli ktoś był dla ciebie tak bliską i ważną osobą, zawsze będziesz o nim pamiętał. Zaraz po tym wypadku myśleliśmy o tym non stop. Nie było dnia, który upłynąłby bez wspomnienia na temat mamy - dodaje William.
Zwyczajni chłopcy
Dianie zawsze zależało na tym, by jej dzieci wiodły normalne życie. Oczywiście na tyle, na ile to w ich sytuacji możliwe. Dlatego nie oddała ich, zgodnie z tradycją panującą na angielskim dworze, pod opiekę niańkom. Wolała sama przewijać i karmić, spędzała z nimi każdą wolną od dworskich obowiązków chwilę. Czy dziś byłaby zadowolona z życia, które wiodą?
- Na pewno spodobałoby się jej nasze podejście do życia, ale martwiłaby się tym, co myślą na ten temat inni - mówi Harry. - Staramy się zachowywać normalnie, tak jak wielu innych ludzi w naszym wieku, ale bardzo często spotykamy się z tekstami w stylu: "Słuchaj, nie jesteś kimś zwyczajnym, więc nie udawaj, że tak jest. To sztuczne". Tak jakby zależało im na tym, żebyśmy nie zachowywali się jak normalni ludzie. Bo przecież mamy określone obowiązki i wychowywaliśmy się w pałacu - żalił się Harry. - Oczywiście, mamy mnóstwo zobowiązań wynikających z naszej pozycji, jednak chcielibyśmy wieść tak zwyczajne życie, jak to tylko możliwe. Co oczywiście nie jest łatwe, bo pewne sprawy w naszym przypadku nigdy nie będą wyglądały normalnie. Harry użył w swojej wypowiedzi tyle razy słowa "normalny", że William nie omieszkał sobie z tego zażartować. - O przepraszam. Może ty nie jesteś normalny, jednak ze mną wszystko jest w najlepszym porządku!
Wokół sami pochlebcy
Gdy jest się księciem, trzeba być bardzo uważnym przy zawieraniu znajomości. Nigdy nie wiadomo, czy nowo poznana osoba będzie umiała zachować dyskrecję, czy po pierwszych spotkaniach nie pobiegnie do najbliższej redakcji, by tam sprzedać informacje na temat prywatnego życia książąt. Czy William i Harry potrafią sobie z tym poradzić? - Za każdym razem, kiedy poznaję kogoś nowego, kiedy wychodzę gdzieś do klubu, zadaję sobie pytanie, czy intencje tych, których poznaję, są szczere? Jestem ostrożny. Harry chyba też - mówi William. - Nie chcę, żeby ktoś lubił mnie tylko dlatego, że jestem księciem. Nie chcę, żeby otaczał mnie tłum pochlebców. - Trzeba przyznać, że niektórzy są nieźli w udawaniu kogoś innego. Czasem trudno się rozeznać w tym, kto jest prawdziwy, a kto tylko udaje - dodaje Harry. - Dla naszych przyjaciół to, co się dzieje wokół, jest tak samo trudne jak dla nas. Mamy do nich ogromne zaufanie. Oni też muszą wiele znosić, tylko dlatego że się z nami przyjaźnią. - Wchodząc w układ z nami, naprawdę dużo bierze się na barki - śmieje się William.
Gdybym nie był księciem...
Chociaż wszyscy mu odradzali, Matt Lauer zadał pytanie o byłą dziewczynę Williama, Kate Middleton. W końcu to jedno z najszerzej komentowanych rozstań sezonu. Chciał wiedzieć, czy następca tronu wini media za to, co się stało. - Oczywiście, że nie. To, co się dzieje w moim prywatnym życiu, zależy tylko ode mnie. Nie słucham dziennikarzy, nie interesują mnie ich komentarze - stwierdził William. Zapytany o to, czy w ogóle czyta artykuły na swój temat, stwierdził, że "Czasem coś mu tam wpadnie w ręce, ale większość tych bzdur po prostu po nim spływa". - Jestem ponad to. Nie potrzebuję prasy, która mówiłaby mi, co mam robić. Czasem, kiedy czytam jakąś bzdurę na swój temat, rzeczywiście chciałbym wykrzyczeć im prosto w twarz własną wersję. Ale wiem, że wtedy zniżyłbym się do poziomu tych, co to napisali. A tego nie chcę. Dlatego pozwalam im pisać, co chcą. Nie mogę nic z tym zrobić. Szkoda siły na bezsensowną walkę - mówi William.
- Prasa wykreowała nas na sposób, który tylko im pasuje - dodaje Harry. - Ale my niespecjalnie dbamy o te wizerunki. Jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. A co myślą na nasz temat ludzie, to już tylko ich sprawa.
A czym zajmowaliby się książęta, gdyby nie mieli na nazwisko Windsor, tylko Smith albo Jones? - Jak byłem mały, to bardzo chciałem być policjantem. Takim z brytyjskich pocztówek. Potem mi przeszło. Czasem sam zastanawiam się nad tym, co bym robił. Może zostałbym pilotem helikoptera? Pracowałbym dla ONZ. Chciałbym w jakiś sposób pomagać ludziom. Chyba mam to po mamie - śmieje się William. A Harry? - On najchętniej siedziałby przed komputerem, grał w gry i popijał piwko - wtrącił William. - Dzięki, Will. Pewnie mieszkałbym w Afryce. Mógłbym charytatywnie zajmować się pomocą humanitarną, a zarabiać jako przewodnik safari.
Jednak ani William, ani Harry chyba nie chcieliby być kimś innym. Chociaż ich życie ma swoje wady, są wdzięczni za wszystkie przywileje, które wiążą się z ich statusem. - Tak naprawdę jesteśmy szczęściarzami. Mamy wiele rzeczy, na które innych po prostu nie stać - przyznaje William. - Nasi rodzice mogli posłać nas do najlepszych szkół - dodaje Harry. Zabawni, inteligentni, skromni. Mama byłaby z nich dumna.
Co myślicie o tym artykule ?
Na pewno trudno im było zaakceptować fakt, że Diana odeszła, tym trudniej, że fotoreporterzy śledzili i nadal śledzą każdy ich ruch. Świetny artykuł, to dobrze, że William i Harry "nie zamykają się przed światem" tak, jak tego chciała Diana
OdpowiedzUsuńWspaniale, że piszecie tyle o Dianie. Ona miała ogromny wpływ na Williama i na Harry'ego. Wywiad piękny, choć uśmiałam się z "byłej dziewczyny Kate Middleton" ;)
OdpowiedzUsuńWtedy wyglądało na to, że rozstali się na dobre
Usuń